Zapraszamy do lektury ostatniego już opowiadania z cyklu Nati pisze… Mamy nadzieję, że to tylko tymczasowa przerwa i Natalia Bernacka z klasy 4c podzieli się z nami kolejnymi tekstami.
R. M.
Chrzciny
- Zosia! Jak się ubrałaś?! Dresy i bluza?! - krzyknęła mama. - Przecież nie idziemy na żadne przyjęcie!
- Idziemy! Jedziemy do cioci Gertrudy i wujka Antka na chrzciny małego Arturka! Ubieraj rajstopy i sukienkę! Wszystko masz na fotelu! - Ale leci wielki maraton ,,Poduszek i koców"!! Ja zostaję! Program polegał na wymienianiu się poduszkami i kocami. W odcinkach specjalnych, któraś osoba wygra zestaw poduszek i koców. Dziś były nowe odcinki!! - Nie chcę! Jedźcie sami! Poza tym... to nie miało być za tydzień w niedzielę?! - NIE! Ubieraj się i do samochodu! - Idę do toalety! - pobiegłam do łazienki i zamknęłam się na kluczyk. Klucz schowałam głęboko do szafki z ręcznikami. Wyjęłam ten czerwony i wytarłam nim wannę. Wlazłam do niej. - Zosiuuuuuu! Schodź już! Spóźnimy się!! - Dobrze!! Tylko... - puściłam wodę i się obsunęłam. Trochę pomoczyłam nogawkę, ale co mi tam...- no wieeesz mamoo! - Oł, myjesz ręce. Dobra! Czekamy w samochodzie. TAK! Wyszłam z wanny i otworzyłam drzwi. Po cichu usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Nic nie słyszałam,bo wyłączyłam głos, ale jak rodzice odjadą puszczę na ful!!! Ale nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i głos mamy: - ZOŚKA! WYŁĄCZ MI TO NATYCHMIAST I DO SAMOCHODU!! JUŻ!!!!! Wiedziałam, że nie pora na dyskusje i pyskowanie, więc cicho powiedziałam: - Mamusiu, jeszcze sekundka! Magdalena przedstawia uczestników! - troszkę podgłośniłam; - Witamy w SPECJALNYM odcinku ,,Poduszki i koce"!!! To uczestnicy: Aleksan... - mama wyłączyła telewizor. - JUŻ!! - wrzasnęła. Wstałam niechętnie i ubrałam kurtkę. Po chwili wyjechaliśmy. Nagle minęliśmy sklep z telewizorami. Na jednym leciały ,,Poduszki i koce". - STOP! - wrzasnęłam. - JEZUS! CO SIĘ STAŁO?! - zawołała mama ostro hamując. Wysiadłam z auta, przykleiłam palce do szyby i przyglądałam się Magdalenie. Jednak mama i tata wciągnęli mnie do auta... Gdy jechaliśmy laskiem zawołałam: - Muszę do toalety! - Nie ma nigdzie toalety! Nie mamy czasu! Będziemy spóźnieni! - powiedziała mama. Widziałam, jak jej biała długa spódnica do kostek, plątała się i przeszkadzała w prowadzeniu. - Bo dojdzie do nieszczęścia! - lamentowałam. - Ech... - mama stanęła na poboczu i wskazała na toytoy. - Idź! Tylko szybko... - dodała. Pobiegłam i zamknęłam się. Usiadłam na sedesie i wyjęłam komiks, który schowałam w kieszeni. Po chwili usłyszałam głos taty: - Zosiuu! Chodź do auta! - Zatrzasnęło się! Tata pociągnął za klamkę. - Faktycznie... - Jedźcie beze mnie! Zobaczymy się za 4 dni. - Nie! Hmm... MAM! Przejdź do drugiej ubikacji. Przeciśnij się pod ścianą. Kurczę! Tata miał rację... przeszłam pod ścianą i z ponurą miną wlazłam do auta. Dojechaliśmy do miasta Wołówko, gdzie mieszkała ciocia, wujek i Arturek. Mieszkali na ulicy Siennej, w białym domku bliźniaku. Ciocia miała blond włosy do ramion, koszulę nocną w rozgwiazdy, śpiącego Arturka na ramionach i pół przymknięte oczy. - Cześć Trudzia! Gdzie Antek? - przywitała się mama. - Aaaaa.... - ziewnęła. - Śpi... - A-ale... nie ma dzisiaj chrzcin!? - Nie... Są za tydzień... Wejdźcie jak chcecie... - Nie... wrócimy do domu... - wsiedliśmy do auta. Nie chciało odpalić. No więc zostaliśmy ten tydzień u cioci i wujka. Niestety nie mają telewizora...
Pozostałe opowiadania w dziale "Nati pisze"
|